Być może nie był to najpiękniejszy mecz w historii piłki nożnej, czy nawet samego Liverpoolu. Jednak najważniejsze, że pomimo wyczerpania po meczach reprezentacji- wygrany. Dodatkowo na kilka godzin Liverpool zasiadł w fotelu lidera, gdy Manchester City szykował się do meczu z Burnley. Błękitne z całą pewnością poczuli oddech na karku, a kibice Liverpoolu już rozgrzali się do świętowania wgranej Premier League.
Całkiem sprawna wygrana
Początek spotkania niestety nie był dla Czerwonych najłatwiejszy, i z chęcią sytuację wykorzystały Szerszenie. Już w 6. minucie spotkania Ismaïla Sarr oddał strzał na bramkę Alissona. Całe szczęście, że strzał zakończył się zdecydowanie nad bramką. Inaczej mielibyśmy nie mały problem.
W 21. minucie Alisson ponownie został postawiony w stan pełnej gotowości, gdy naprzeciw niego znalazł się Juraj Kucka. Na szczęście skończyło się ponownie tylko na strachu. Tym razem na zdecydowanie większym niż poprzednio.
W końcu piłkarze Liverpoolu obudzi się z letargu i już minutę później Diogo Jota świętował otwarcie wyniku. Goli w samej pierwszej połowie powinno być zdecydowanie więcej. Zarówno Thiago, Jones, Salah i ponownie Jota próbowali atakować bramkę Szerszeni jednak z marnym rezultatem. Najgorzej z całej czwórki zachował się Jota, gdy w 38. minucie zamiast strzelać w bramkarza, spokojnie mógł przekazać piłkę do idealnie ustawionego Jordana Hendersona.
Mamy lidera!
W drugiej połowie prawie doszło do wyrównania wyniku po genialnym strzale João Pedro. Mieliśmy dużo szczęścia, że okazał się niecelny o dosłownie milimetry. Najlepszą szansę na dobicie wyniku sprawił Liverpoolowi sędzia, który po dokładnej konsultacji z VARem ogłosił rzut karny dla Czerwonych.
Szansę wykorzystał Fabinho, tym samym wyprowadzając wynik do 2:0 w 89. minucie. Można było więc już oficjalnie rozpocząć świętowanie, gdyż Watford nie miało już realnie szansy na wyrównanie wyniku. Tak oto aż do godziny 17 to Liverpool znalazł się na pierwszym miejscu w tabeli Premier League. Niestety ponownie zastąpił go Manchester City, jednak między klubami jest obecnie zaledwie jeden punkt różnicy. Wszystko zależy więc od najbliższych meczy.